Rząd amerykański w 1920 r. wprowadził całkowity zakaz produkcji, sprzedaży i transportu napojów zawierających powyżej 0,5% alkoholu. Zakaz ten, nazywany przez prezydenta Warrena Hardinga „szlachetnym eksperymentem”, miał wpłynąć na zmniejszenie ilości chorób związanych z nadużywaniem alkoholu oraz przyczynić się do poprawy obyczajności społeczeństwa. Pomimo iż cel był słuszny i moralnie usprawiedliwiony, to został postawiony w opozycji do wolności wyboru każdego człowieka.

Jak więc Amerykanie radzili sobie z przymusową trzeźwością? Przede wszystkim zaczęli wytwarzać alkohol na własną rękę.
A jak i gdzie można było zdobyć sprzęt do swojej destylarni? Odpowiedź brzmi: bezproblemowo i wszędzie. Wiele sklepów oferowało części do stworzenia własnej destylarni, a przepisy bimbrownicze znajdowały się w każdej bibliotece. Jeżeli domowo wytwarzany trunek okazywał się naprawdę dobry, mógł liczyć na rozgłos wśród sąsiadów, a także stać się głównym źródłem utrzymania całej rodziny.

Istniała także możliwość uzdatniania alkoholu przemysłowego czy też kupowanie zamiast zakazanego piwa – ekstraktu słodowego wytwarzanego przez browary.

W skali przemysłowej alkohol produkowany był przez gorzelnie, nie zawsze jednak pozostawał produktem dobrej jakości. Królem zarobkowania poprzez handel nielegalnym alkoholem został syn włoskich imigrantów, a nazywał się… Al Capone.

Alkohol był pozyskiwany nie tylko w kraju. Rozkwitł także nowy proceder określany jako bootlegging. Na statkach i w pociągach pośród legalnie przewożonych towarów przewoźnicy ukrywali alkohole, które następnie dystrybuowali w USA.

A co trzeba było zrobić by kupić alkohol legalnie? Odpowiedzi nie są oczywiste, bo żeby mieć prawo bezpiecznie się napić alkoholu należało być chorym lub wyznawcą judaizmu. Alkohol służył bowiem nie tylko jako używka, ale był również wykorzystywany jako medykament, pacjenci mogli go swobodnie wykupować od destylarni wytwarzających alkohol do celów leczniczych. Legalny dostęp do alkoholu posiadali także judaiści, którzy posiadali comiesięczny przydział wina wydawany na podstawie certyfikatu otrzymanego od rabina.

A co z barami? Oczywiście, że funkcjonowały ale… bez alkoholu. No właśnie niekoniecznie, gdyż policja nie tylko przymykała oko na szmuglowanie alkoholu, ale także na prowadzenie pijalni i barów. Część lokali posiadała schowki lub ukryte sale i w razie policyjnej kontroli zapraszała policję do części lokalu w której nie podawano alkoholu.

Spędzanie czasu w restauracji w czasach prohibicji również nie należało do najwygodniejszych, bowiem alkohol należało… przynieść ze sobą. Nieodłącznym kompanem wyjść Amerykanów stała się więc piersiówka. Poręczny atrybut mężczyźni chowali
w marynarkach, a kobiety w podwiązkach.

Jak pokazują powyższe przykłady prohibicja ograniczająca wolność Amerykanów, pomimo iż zniesiona została dopiero w roku 1933, nie osiągnęła swojego celu. Przyczyniła się do wzrostu przestępczości, korupcji i zwiększenia wydatków na służbę zdrowia. Zmniejszyła dochody państwa związane z podatkami od alkoholi. A o bezkompromisowej przegranej „szlachetnego eksperymentu” świadczy dokonane w 1933 r. pierwsze w historii Stanów Zjednoczonych uchylenie poprawki Konstytucji Stanów Zjednoczonych, właśnie tej wprowadzającej prohibicję.

Monika Domańska
Monika Domańska
monika.domanska@dgtl.law | zobacz inne wpisy tego autora